SECTIONS
REGION

Ukraina: kiedy kradzie się łatwo – dochodzenie więźnia politycznego

Wprzededniu wyborów prezydenckich w 2019 roku na Ukrainie wybuchł skandal, który uniemożliwił reelekcję Petro Poroszenki. Dziennikarze zdobyli dowody na kradzież środków z budżetu obronnego przez najbliższych współpracowników prezydenta Olega Gładkowskiego i Siergieja Paszyńskiego. Stało się to powodem porażki Poroszenki i jednym ze źródeł wygranej Wołodymyra Zełeńskiego.

Oleg Gładkowski, jeden z najbliższych ludzi Poroszenki, przez wiele lat stał na czele koncernu samochodowego byłego prezydenta, a następnie przejął kontrolę nad przetargami armii. Paszyński z kolei był w przeszłości szefem administracji prezydenckiej, odpowiedzialnym za przemysł obronny.

Magazyn „Nowoje Wremia” opisywał jeden ze schematów defraudacji środków publicznych używany przez tego ostatniego: w Czechach kupowano po cenie złomu w firmie Excalibur Army stare, radzieckie bojowe wozy piechoty BWP-1. Następnie przewożono je do Polski, gdzie tamtejsza firma Wtórplast rozmontowywała wieżę i podwozie.

Po tym wszystko w postaci „części zamiennych”, już po całkiem innej cenie, przewożono do Żytomierskich Zakładów Zbrojeniowych pod Kijowem. Złom przeobrażał się w elementy do ponownego wykorzystania: za wieżę płacono 66 tys. dolarów, a za podwozie – 99 tys. Następnie w fabryce na Ukrainie elementy te montowano ponownie razem, a ostateczna cena tak wyprodukowanego BWP osiągała 200 tys. dolarów, czyli kwotę dziesięciokrotnie większą od początkowej wartości „sprzętu”. Cały schemat realizował Paszyński, a nadzorował Gładkowski.

Jednak te zawyżone ceny „części zamiennych” to nie jedyna metoda złodziejstwa uprawianego przez menedżerów Poroszenki. Istotnym elementem realizowanej równolegle operacji korupcyjnej był syn Olega Gładkowskiego, Igor.

W ubiegłym tygodniu sołomeński sąd rejonowy w Kijowie ogłosił wyrok w tej największej aferze korupcyjnej w ukraińskim przemyśle zbrojnym epoki Poroszenki. Dwóch oskarżonych opracowało schemat dostaw części do zakładów zbrojeniowych Ukrainy. Dowody były jednoznaczne.

Części te, jak czytamy w uzasadnieniu wyroku, dostarczano z rynków poza Ukrainą. Jedynymi krajami, w których można było je dostać były państwa członkowskie byłego Układu Warszawskiego, w których do tej pory zalega sprzęt produkcji radzieckiej używany nadal w armii ukraińskiej. Znów zastosowano schemat podobny do tego, który uskuteczniał Paszyński, i znów kluczowym zakładem okazała się fabryka w Żytomierzu i kilka innych firm.

Spółka pośrednicząca kupowała części u podstawionych firm, a następnie sprzedawała je zakładom państwowym. 30 fikcyjnych spółek i spółka-pośrednik kontrolowane były przez Igora Gładkowskiego, a za jego pośrednictwem przez jego ojca Olega, menedżera Poroszenki, który wykorzystywał do tego tzw. słupy.

W ten sposób tylko dwóch oskarżonych przejęło ze środków publicznych przeznaczonych na obronę ponad 46 milionów hrywien, czyli ponad półtora miliona euro, i to tylko na manipulacjach podatkowych, nie licząc dziesięciokrotnej marży na „częściach”. Wszystkie pochodzące z tego rodzaju działań środki wypłacono w gotówce.

Artykuł kodeksu karnego, z którego sądzono oskarżonych, przewiduje kary w wysokości od 8 do 15 lat więzienia. Jednak po zawarciu układu z Prokuraturą Specjalną i przyznaniu się do winy, zostali oni skazani na rok więzienia …w zawieszeniu. Na takie złagodzenie kary nalegała prokuratura antykorupcyjna, która powstała m.in. ze środków podatników europejskich.

W ciągu najbliższego roku uczestnicy największej afery korupcyjnej w sektorze obronnym będą musieli raz w miesiącu meldować się na posterunku policji i informować o swoim miejscu pobytu oraz podjętej pracy. Ograniczone zostanie w tym okresie ich prawo do podróży zagranicznych. Za dwa lata znikną z rejestru skazanych i będą mogli znów pracować w instytucjach państwowych, choćby w przemyśle obronnym.

Nie muszą, zgodnie z wyrokiem sądu i żądaniem prokuratury, zwracać ani grosza z ukradzionych pieniędzy publicznych. Porozumienia z prokuraturą nie można zaskarżyć, bo byłoby to możliwe wyłącznie w sytuacji, gdyby ogłoszony przez sąd wyrok nie odpowiadał jego treści.

Poza tym warto zauważyć, że skazani zostali wyłącznie menedżerowie i dyrektorzy Gładkowskiego, a on sam i Paszyński nie muszą martwić się żadnymi postępowaniami; śledztwa przeciwko nim utknęły w miejscu lub zostały umorzone.

W rzeczywistości więc sołomeński sąd rejonowy na żądanie prokuratury całkowicie zwolnił z odpowiedzialności karnej ewidentnych przestępców korupcyjnych, którzy okradali budżet obronny Ukrainy na kwoty dziesiątków milionów. Część tych milionów pochodziła z dotacji i wsparcia finansowego zachodnich partnerów.

Wasilij Murawickij, ukraiński dziennikarz, więzień polityczny 

Źródło